Najlepsze filmy 2019


Kilka dni temu omówiłem najgorsze filmy ubiegłego roku. Teraz przystąpię do przyjemniejszej części, czyli najlepszych filmów 2019. Przypominam, że jest to moja subiektywna lista, składająca się z filmów, które na mnie wywarły największe wrażenie. Brałem pod uwagę produkcje, które miały polską premierę w 2019 roku.

10. Alita: Battle Angel, reż. Robert Rodriguez

Nie będę oszukiwał, że film Roberta Rodrigueza i Jamesa Camerona jest idealny. Widać, że próbowano opchnąć zbyt wiele wątków z mangi, za dużo niedopowiedzeń pozostawiono na sequel (który prawdopodobnie nie powstanie), a wątek romantyczny wywołuje cringe. Co jednak nie zmienia faktu, że Alita: Battle Angel to pierwsza, naprawdę udana adaptacja mangi, do której przyłożono sporo serca, a dla mnie - fana mangi i anime - to najważniejsze. Uwielbiam wierność względem materiału źródłowego - oddano mangową estetykę, rozmach i kreację świata i przede wszystkim tytułową Alitę świetnie zagraną przez Rosę Salazar. To śliczne, cyberpunkowe widowisko, które za każdym razem dostarcza mi - fanowi mangi i anime - kupę radochy.

9. Green Book, reż. Peter Farrelly

Green Book przywołuje wiele nostalgicznych wspomnień. Peter Farrelly, twórca Głupi i Głupszy, czy Ja, Irena i Ja, stworzył oscarowy film przywołujący na myśl klasyki pokroju Foresta Gumpa, albo Rain Mana. Można czepiać się, że jest to film wg sprawdzonej formuły, ale to nie wcale nic złego. Feel good movies są jak najbardziej potrzebne, a Green Book w tej materii sprawdza się znakomicie. Przede wszystkim, zadziałał duet bohaterów zagranych fenomenalnie przez Mahershala Aliego i Viggo Mortenseona, którzy w trakcie przygody poznają wiele ludzkich wartości, takich jak przyjaźni, tolerancja, czy empatia. To świetny, inteligenty, podnoszący na duchu komedio-dramat który zarówno rozbawi i wzruszy do łez. 

8. Granica, reż. Ali Abbasi

Czego to nie ma? Skandynawski kryminał, romans, baśń dla dorosłych, horror i surrealizm. Film zaskakuje coraz to dziwniejszymi pomysłami i zmianami konwencji. Wszystkie elementy jednak wypadają zaskakująco naturalnie, tworząc film z niepowtarzalnym klimatem. Pięknie gra kontrastami łącząca wszechobecną brzydotę, naturalizm z romantyzmem. Jednak Granica jest czymś więcej, niż tylko filmowym dziwadłem, czy gatunkowym miszmaszem. Pod warstwą historii trolli ukrywających się we współczesnej Szwecji, kryje się autentycznie poruszający dramat na temat szukania własnej tożsamości, drugiej połówki, a nawet segregacji rasowej.

7. Midsommar: W biały dzień, reż. Ari Aster

Ari Aster swoim Hereditary wywołał małe trzęsienie ziemi wśród fanów horrorów. Midsommar udowadnia że nie jest reżyserem jednorazowego sukcesu. Odświeża jeden z najbardziej niedocenionych klasyków kina grozy jakim jest Wicker Man z 1972 roku tworząc tutaj jego duchowego następcę. Midsommar hipnotyzuje bajeczną oprawą i psychodeliczną atmosferą. To także zaangażowane kino traktujące nad rolą człowieka we wspólnocie - o jego szukaniu miłości, empatii, akceptacji, ale także zrywaniu i godzeniem się ze zmianami w życiu. Fantastycznie bawi się atmosferą niepokoju, opierając się na wszelkich kontrastach - to film wizualnie jaskrawy i kolorowy, ale z bardzo mrocznym przesłaniem, sceny grozy są zarówno niepokojące, jak i zabawne, zaś ukazywana sekta wygląda jak spełnienie zarówno raju jak i piekła na Ziemi. To obraz przejmujący, nieprzyjemny,  fascynujący, pełne tajemnicy, pola do interpretacji, który pozostaje z nami długo po seansie.

6. Mandy, reż. Panos Cosmatos

Historia wydaje się prosta, niczym ze splatterów masowo produkowanych w latach 70 i 80. Jednak kryje się w niej przypowieść o obecności zła, pierwotnej, zwierzęcej naturze kryjącej się wewnątrz nas. Najważniejszy jest jednak język jakim opowiada Panos Cosmatos. Od strony oprawy audiowizualnej to absolutna perełka. Zdjęcia prezentują się obłędnie, fantastyczna paleta barw, oświetlenie, elektroniczna muzyka, senny montaż - ten film to coś więcej niż ładne obrazy, to dzieło najlepiej oddające stan po zażywaniu narkotyków. Wpływa na zmysły, wprowadza w trans niepodobny do niczego innego w kinie z ostatnich lat. Reżyser wykreował widowisko graniczące pomiędzy koszmarem sennym, narkotycznym tripem, a okładkami albumów death metalowych. Mandy też przypomniała nam, jak świetnym aktorem tak naprawdę jest Nicolas Cage.

5. Boże ciało, reż. Jan Komasa

Nie jestem fanem kina polskiego, ale z tegorocznej, oscarowej stawki Boże Ciało jest moim absolutnym faworytem. Ostatnimi laty coraz więcej powstaje filmów rozliczających się z polską mentalnością i pozycji Kościoła rzymskokatolickiego. Jan Komasa jednak ze wszystkich podchodzi do tematu najdojrzalej. Nikogo nie potępia, nie stawia w roli antagonisty, ale też nikogo nie wybiela i nie gloryfikuje. Stworzył film bardzo ludzki, przejmujący, autentyczny, ale też medytacyjny, wciągający nas w kontemplacje na temat kwestii wiary i dogmatów Kościoła. Jednocześnie, udało mu się bardzo zgrabnie pożenić to z elementami kina gatunkowego z którego jest znany - znalazło się miejsce na odrobinę intrygi, thrillera, a nawet noir. Boże Ciało też dało nam fenomenalną rolę Bartosza Bielenia, który stał się najbardziej gorącym nazwiskiem młodego pokolenia.

4. Faworyta, reż. Jorgos Lantimos

Faworyta była moim - nomen omen - faworytem na ubiegłorocznych Oscarach. Jorgos Lantimos pokazał tutaj doskonale, że można jednocześnie rozwijać się warsztatowo, tworzyć bardzo autorskie kino, a jednocześnie otworzyć się na szerszą publikę. Od strony audiowizualnej jest kolejnym, wielkim osiągnięciem dla twórcy, a jego czarny humor, surrealizm i poczucie niepokoju nie prezentowało się wcześniej tak bardzo naturalnie. Całość dopełnia fantastyczne trio aktorek, które tworzą Olivia Coleman, Emma Stone i Rachel Weisz. Lantimos opowiedział niezwykle wciągającą, niejednoznaczną historię na temat kobiecości, walki o dominację, toksycznej relacji, nie zapominając jednocześnie o dramacie każdej z bohaterek. Kino tak bardzo dopieszczone, że sam Stanley Kubrick byłby dumny.

3. Dom, który zbudował Jack, reż. Lars von Trier

Na najnowszy film Larsa von Triera można patrzeć po prostu jak na świetne kino exploitation dostarczające 2 i pół godziny (bez)sensownej przemocy, które ani przez moment nie nudzi dzięki świetnej, nowoczesnej formie, teledyskowemu montażowi, czarnemu humorowi, samoświadomości i życiowej roli Matta Dillona. Można też spojrzeć na Dom, który zbudował Jack jak na jeden z najambitniejszych projektów w dorobku reżysera. To wielkie rozliczenie się von Triera z samym sobą, monolog nad istotą sztuki i artysty - co definiuje dzieło, ile zależy od perspektywy autora i odbiorcy. To także brutalna krytyka wymierzona we współczesną rzeczywistość pozbawioną empatii i sprawiedliwości, pełną hipokryzji, pustych konwenansów i zobojętnienia ludzi na przemoc. Arthouse i grindhouse jeszcze nigdy tak blisko się nie stykały, a Lars von Trier jeszcze nigdy nie był tak odpychający i wciągający.

2. Joker, reż. Todd Phillips

Ciekawe, że największe przełomy w zakresie kina superbohaterskiego przypadają filmom z udziałem Batmana i Jokera, które ewoluują na przestrzeni lat. Mieliśmy najpierw pierwsze epickie, oraz mroczne spojrzenie na "trykociarzy" w postacie Batmana Tima Burtona. Później był Mroczny Rycerz Christophera Nolana, dodając do tego elementy thrillera, problematykę polityczno-społeczną, oraz osadzając historię w prawdziwym świecie. Teraz przyszedł czas na Jokera, który wyzbył się wszelkich elementów kina rozrywkowego, na rzecz zaangażowanego dramatu psychologicznego analizującego umysł psychopatycznego mordercy, oraz położenie człowieka we współczesnym świecie. To niesamowicie dopracowane technicznie dzieło, pokazujące świat na pograniczu naturalizmu i dantejskiego piekła. Ale przede wszystkim, dzieło tworzy Joaquin Phoenix, ponownie udowadniający że jest najlepszym aktorem swojego pokolenia. Stworzył kreację, która pochłonęła go całkowicie, pokazując absolutnie niepokojącą, fascynującą, ale także bardzo ludzką stronę Jokera. Kolejny kamień milowy, nie tylko w kwestii adaptowania komiksów.

1. The Lighthouse, reż. Robert Eggers

Robert Eggers zaliczył fantastyczny debiut reżyserski filmem The VVitch, a swoim najnowszym The Lighthouse pokazał, że jest obecnie jednym z najlepszych reżyserów swojego pokolenia. Chociaż jest młodym człowiekiem, wykazuje się warsztatem na który wybitni twórcy pracują długimi latami. Tworzy dzieła czerpiące inspiracje z klasyki kina, pokroju filmów Stanleya Kubricka, lub Ingmara Bergmana, ale jednocześnie bardzo autorskie, wykazujące się niepowtarzalnym, poetyckim stylem. The Lighthouse fascynuje od pierwszej, do ostatniej sekundy łącząc zarówno kameralną historię rywalizacji dwójki mężczyzn, z epopeją odnoszącą się do najstarszych mitów, legend, a nawet fragmentów Biblii. Doskonale operuje zdjęciami, każdy kadr nie tylko wygląda fenomenalnie, ale też pełni ważną rolę w opowiadaniu historii. Chociaż tempo jest powolne, napięcie rośnie niesamowicie. Jednak największe wrażenie robią kreację dwójki aktorów. Willem Dafoe i Robert Pattinson mają tutaj życiowe role - tworzą postacie niezwykle ekspresyjne i zniuansowane, fascynujące, tajemnicze, ale też bardzo przyziemne i ludzkie. The Lighthouse bez wątpienia osiągnie status kultowego i zostanie zapamiętany na długie lata.

Podsumowanie

Tak prezentuje się moja top lista najlepszych filmów 2019 roku. To był wielki rok dla fanów kina z najróżniejszych stron - zarówno rozrywkowego, jak i artystycznego. Na pewno pominąłem wiele fantastycznych filmów, które albo nie zdążyłem obejrzeć, albo nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak wymienione pozycje. Wkrótce przystąpię do ostatniej top listy, czyli najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów w 2020 roku.

Komentarze

Popularne posty